Podbitka
Relacja z dzisiejszej wizyty na budowie.
Ja - pomalowałam kolejną część podbitki. Posprzątałam trochę w salonie i w łazience. Pozaznaczałam na listwach kreski do ucięcia. Nawierciłam otwory do montażu gałek w szafce w łazience, okazało się że śrubki są zbyt krótkie, więc trzeba kupić dłuższe. Umilałam przybijanie podbiti Szymonowi.
Podobna sytuacja jak z parapetami, kolor na zdjęciu w dużej mierze zależy od kąta padania światła z lampy aparatu i światła dziennego.
Szymon - zrobił narożnik nad wejściem (męczył się z tymi kątami1,5 dnia).
Docinał, ucinał i nadcinał każdą listewkę. Zamontował ok 3 mb podbitki.
Oczywiście na brzegach będą jeszcze listwy maskujące nierówności powstałe odczas docinania, ale będą bardzo wąskie, delikatne.
Winowajca zmarnowanego 1,5 dnia na docinaniu, rozkręcaniu i montowaniu od nowa, i używaniu niecenzuralnych słów zarówno przez Szymona (widocznego częściowo na zdjęciu) jak i mojego tatę, przybyłego z odsieczą. Wczoraj narożnik wygrał 1:0, ale za to dziś przegrał z kretesem, ja uważam, że to zasługa lepszej pogody i oczyszczonej aury :)
Zapomniałabym dodać: kolor podbitki - palisander.
Nie przypuszczałam, że montaż podbitki okaże się tak czasochłonnym zajęciem, no ale cóż, trochę nerwów, bolące plecy od ciągłego wchodzenia na rusztowanie, ale kolejne doświadczenie budowlane za nami i o zaoszczędzonych pieniądzach nie wspomnę.
Komentarze